Hello school

1-szy września nigdy nie robił na mnie wiekszego wrażenia, ponieważ w niemieckim liceum wakacje kończą się już w połowie sierpnia. Siedząc w pociagu do internatu z nieukrywaną zazdrością patrzyłam na grupki młodych dziewczyn wybierających się właśnie na tygodniowy wypad nad jezioro, a taszcząc wielką walizkę na przystanek autobusowy ze smutkiem w oczach mijałam trzymające się za ręce zakochane pary beztrosko zmierzające w kierunku portu na spotkanie z przyjaciółmi. Podczas gdy Ty upijałaś się na biwaku ciepłym sierpniowym winem, ja zakuwałam na dwie klauzury z fizyki i kartkówkę z biologii.

Plusem chodzenia do takiej szkoły była lekcja modowej tolerancji. Nauczyciele nie legitymowali się zasadą, że ubiór ucznia jest oznaką (lub jej brakiem) szacunku dla pedagoga, w związku z czym w naszej szkole pełno było osób z różowymi włosami, z poprzekłuwanymi nosami i wargami, czy buńczucznie wygolonych na irokeza. Nikt nie klasyfikował tego, co masz na sobie z tym, co masz w głowie. Nikt nie wysyłał do toalety z nakazem zmycia z twarzy czerwonej szminki. Nie nosiliśmy mundurków ani innych ujednolicających symboli, które mogły nas skojarzyć z konkretną szkołą. Byliśmy sobą od najmłodszych lat i nikomu to nie przeszkadzało.

Być może nasiąknęłam tymi wczesnymi doświadczeniami na tyle, że dziś nadal dziwią mnie sztywne konwenanse dress codu panujące w niektórych polskich firmach. Pomijając zawody, w których nawet przy dużych chęciach nie powinniśmy przekraczać pewnych standardów ubioru - czy to ze względów reprezentatywnych czy z uwagi na bezpieczeństwo i higienę pracy - nadal jesteśmy krajem hołdującym zasadzie, że do pracy i szkoły powinniśmy ubierać wszystko co anty. Antykobiece (czółenka nie wyższe niż 6 cm), antykolorowe (czerń, granat, szarość, beż i biel), antyzdobne (obrączka ślubna i prosty drobny naszyjnik to maximum możliwości). Broń Boże pełen makijaż.

Ubawiłam się setnie w myślach przeglądając wczoraj ostatni post Karoliny (klik), która przy współpracy z portalem "GazetaPraca.pl" przygotowała kilka propozycji stylizacji na wyjścia do biura. I ubawiłam się nie dlatego, że proponowane zestawy nie są adekwatne (a wręcz przeciwnie!), tylko dlatego, że wyobraziłam sobie minę mojej byłej polskiej szefowej na widok pracownicy w takim outficie. Odkryte kolana? Zbyt seksownie! Buty open toe? Niestosowne! Koronka? Za prowokacyjnie! Futrzana kamizelka? Totalny brak profesjonalizmu! Mamy XXI wiek, a w Polsce nadal czasy ubraniowego puratynizmu, doszukującego się w każdym podkreśleniu swojej kobiecości podtekstów seksualnych i podejrzeń o erotyczną nachalność. Kobieta ubierająca się do pracy nowocześnie często postrzegana jest jako nieprofesjonalna i niegodna zaufaniaw kontaktach z klientami. Nie okazująca rozmówcy wymaganego respektu. W szkołach - sytuacja analogiczna.

Nie wiem jak obecnie wyglądają realia na naszych rodzimych uczelniach, bo czasy mojej przymusowej edukacji mam już dawno za sobą. Dlatego cieszę się, że dziś na temat szkolnego stroju mogę sobie bezkarnie pofantazjować i ubrać to, co mi się żywnie podoba. Wybieram więc obcasy, złote ćwieki, mini z falbanką i sportową bluzę. W hołdzie wspomnieniom i klasyce pozostawiam biały, wykrochmalony kołnierzyk.

Witaj szkoło, witaj wrześniu.












bluza - misbhv, spódnica - h&m, buty - DeeZee, koszula - Vistula, ukradziona małżowi


Fot. Dawid

21 komentarze :

    1. GENIALNIE!
      u mnie na uczelni pełen luzak, ale w liceum nie było za fajnie. a gimnazjum to w ogóle ... ale widząc jak teraz ubierają się nastolatki jestem za wprowadzeniem mundurków (takich jak w Gossip Girl D )

      OdpowiedzUsuń
    2. Super Stylizacja!!! Wyglądasz Genialnie :)

      Pozdrawiam serdecznie

      www.esterlifestyle.com

      OdpowiedzUsuń
    3. lovely look! super cute skirt!

      http://glamourgirl-bg.blogspot.com/

      OdpowiedzUsuń
    4. Dobrą alternatywą dla dress kodu narzuconego przez Pracodawcę jest posiadanie własnej firmy. I wtedy to MY narzucamy dress code :)
      Na pierwszy dzień szkoły też :)

      OdpowiedzUsuń
    5. świetnie wyglądasz :)


      zapraszam na konkurs !

      OdpowiedzUsuń
    6. Ja mam takie zasady wdrukowane przez babcie i znienawidzone fartuszki do szkoły. I tez słynne "oszczędzaj ladne rzeczy na lepsze okazje" też miałam do jednej sytuacji. Na ogól nie miałam nic do powiedzenia, że chce coś ubrać do szkoły bo było za ładne, za dobre, za nowe, za eleganckie a w czyms trzeba w niedziele do kościła iść. true story. Aż któregoś pieknego dnia mama przysłała mi piękną sukienkę z USA. Kolorową, z takim wszystym płaszczykiem, z bardzo dobrego materiału. I załozyłam ją aż raz. Bo musiałam ją oszczędzać na lepsze dni. I owe gdy nadeszły to sie okazało, że mając lat 11/12 szybko rosne i o dziwo z niej wyrosłam. Byłam tak zła na babcie, ż wykrzyczałam jej, że niegdy więcej nie bede oszczedzac ciuchow bo sa od noszenia a nie od patrzenia na szafe i jak bede chciała ubrac sie w najlepsza kiecke do szkoły to tak zrobie. Paradoks jest taki, ze dziaiaj faktycznie do pracy ubieram mnij wyjsciowe ciuchy a w domu przebieram sie w dresy i nie kazda kiecke zaloze na kazda okazje a wydawalo mi sie, ze jestem taaaaka wolna ;) I mimo, ze nie mam dress code;u w pracy to jednak nie wypada mi pociskac z aparatem na szpilkach w kosciele i w mini tez wesele krecic nie planuje ani z pbrazoburczych legginsach ;) Gdzies jednak w cżłowieku zostaje, ze sa sytuacje w ktorym charakter i swojosc ogranicza np. do airmaxow na nogach do czarnej całosci ;)

      OdpowiedzUsuń
    7. Strój masz zawadiacki, fajny dystans do tej sztywnej rzeczywistości:) ja nie pracowałam w miejscu ze ścisłym dress codem, ale często czytam te archaiczne zasady. Na kilku rozmowach byłam w min do pół uda, z kolorową torebką. Dostawałam te stanowiska, raczej patrzono na doświadczenia niż na uda. Na uczelni też zdarzają się jakieś krzywe spojrzenia, ale miałam świadomość konserwatyzmu wybierając UJ.

      OdpowiedzUsuń
    8. Myślę, że jeżeli chodzi o polską szkołę to musi upłynąć jeszcze mnóstwo czasu aby każdy mógł być w niej sobą a indywidualności przestały być piętnowane;/

      OdpowiedzUsuń
    9. Twój mundurek bardzo mi się podoba!

      Ja również korzystam z tej możliwości i ubieram to co lubię, w czym dobrze się czuję i oby tak zawsze było i nigdy się nie skończyło :)

      OdpowiedzUsuń
    10. świetny zestaw! na rozpoczęcie szkoły by się nadal ;)

      OdpowiedzUsuń
    11. Rewelacja! Masz boskie nogi w tej spódnicy

      OdpowiedzUsuń
    12. u mnie w szkołach panował pełen luz, aczkolwiek nie aż taki jak w Twojej :) Nie było kolorowych włosów :) Moim skromnym okiem spostrzegam, że ostatnio coraz lepiej z Twoim wyczuciem stylu, coraz prostsze i piękniejsze stylizacje tworzysz. Moim zdaniem dojrzewasz modowo. Bardzo mi się to podoba:) Ściskam!

      OdpowiedzUsuń
    13. Świetnie wyglądasz, uwielbiam ten fason spódnicy.

      OdpowiedzUsuń
    14. hej.
      świetna stylizacja. spódniczka i kołnierzy dodają elegancji, a bluza sprawia, że cały zestaw jest super modny :D rewelacyjny look :D
      Pozdrawiam S&D.
      www.stilettosdresses.blogaspot.com

      OdpowiedzUsuń
    15. jeju, ta bluza jest CUDOWNA!! <3

      OdpowiedzUsuń
    16. Są rowniez takie tolerancyjne szkoły w Polsce. Miałam możliwość do takiej uczęszczać SMS we Wrocławiu. Moze dzięki temu niewidzę odmienności tylko różnorodność

      OdpowiedzUsuń